Pierwsza powieść Olgi Tokarczuk za mną. Przyznaję, że po przeczytaniu ostrego pojazdu po naszej Noblistce na łamach Praktyki Teoretycznej nie byłam nastawiona wobec niej zbyt przychylnie (najpierw czytam krytykę, a dopiero później zapoznaję się z twórczością krytykowanej – wiem, wiem… mea culpa). Ogólnie dostaje się jej od Pawła Kaczmarskiego i Łukasza Żurka za oderwanie od rzeczywistości, a szczególnie za przemilczanie politycznego wymiaru obecnego kryzysu epidemiologicznego. Tokarczuk zdejmuje z systemu, w którym żyjemy, niewygodną odpowiedzialność za eskalację światowego kryzysu i przerzuca ją na jakiś wydumany poziom metafizyczny, gdzie jesteśmy co najwyżej przez coś „testowani”. W Prowadź swój pług przez kości umarłych brzydkie słowo na „K” również nie pada ani razu, o ile dobrze pamiętam, jakby narratorka nie rozpoznawała lub nie chciała rozpoznać kapitalistycznych mechanizmów, stojących za wszystkimi problemami, które porusza. Uprzedmiotowienie zwierząt, instrumentalne tra...
recenzje książek, prywatne przemyślenia