Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2020

Overthinking

  Chciałam kiedyś założyć oddzielne konto na Instagramie na zdjęcia budownictwa drewnianego: "Chatka Polska", "Chatka Porn", "Ciemnogród Vibe", coś w tym stylu. Ludzie mogliby też nadsyłać zdjęcia chatek ze swoich okolic. Zrodziłby się z tego projekt upamiętniający dziejącą się tu i teraz transformację polskiej wsi. Ale po dłuższym zastanowieniu się, zaczęło mi w tym projekcie dużo zgrzytać od strony intelektualnej: Czy ja ze swoim dyletanckim podejściem do wszystkiego, za co się chwytam, jestem odpowiednim człowiekiem do stawiania siebie w roli kronikarki? Czy może przemawia teraz  przeze mnie moja niska samoocena, która powstrzymuje mnie od działania? Czy ja jako ktoś wyalienowany z wiejskiej społeczności mogę z czystym sumieniem cykać te swoje fotki? Wszak teraz jestem tak naprawdę kimś z zewnątrz (nawet jeśli tu mieszkam cały czas); kimś, kto poddaje wieś swojemu spojrzeniu, selekcjonuje obrazki, ocenia, co jest malownicze, a co nie, itd. To nie jest n

Aporia

Powrót na studia po urlopie to przykre zderzenie z rzeczywistością. Nie takie na krew i bebechy na asfalcie, tylko takie żałosne jebut pod supermarketem przez moment nieuwagi, bo cośtam zasłaniało widok. Komuś zarysowałaś, tobie wgnieciono, ale jesteście dla siebie miłe i kordialnie zażegnujecie kryzys, byle tylko móc już jechać dalej w świętym spokoju.  Powrót na studia po urlopie to czytanie w dużych ilościach, tego, czego nie chcesz, ale teraz już musisz. Nie masz wyboru, bo inni napisali już pierwsze rozdziały prac magisterskich, a ty dopiero wychodzisz z limbo. Przebijasz się więc panicznie przez arcy-akademickie, przeładowane artykuły polskich humanistek. Dwadzieścia stron, a czyta się je pół dnia.  Najgorsze jest słowo aporia . Kojarzysz je skądś oczywiście, chyba z wykładu sprzed dwóch lat, ale już nie pamiętasz dokładnie o co chodzi. Nie sprawdzasz znaczenia, bo ci się nie chce i nie jest ci to do niczego potrzebne.  Sprawdzasz dopiero, kiedy aporia wraca, bo może to jednak

Pociągająca nieskłonność do ustępstw – "Fen" Daisy Johnson

Ileż można z tymi powieściami? Opowiadania będą tym razem. I to jakie. A tak poza tym, to sobie wrócimy do baśniowej krainy The Fens w Wielkiej Brytanii. Byliśmy tam w czerwcu . Na moim literaturoznawczym kierunku przyzwyczaiłam się do tego, że za opowiadania chwyta się, kiedy prowadząca wie, że nie zmusi studentek do przeczytania czegoś dłuższego. Opieranie listy lektur na opowiadaniach zwiększa szanse na to, że studentki przyjdą na zajęcia przygotowane i że będzie można jakoś z nimi pracować. Taka jest prawda.  (Mind you, nie chcę krytykować. Sama pierwsze lata studiów przechodziłam w jakimś stuporze, przez co przez większość czasu nie ogarniałam co się dzieje. A nie musiałam żonglować między dwoma kierunkami albo między jednym kierunkiem a pracą).  W każdym razie stąd bierze się mój nieco pobłażliwy stosunek do krótkiej formy. Zdarzają się świetne opowiadania, po których widać, że krótka forma jest dla nich idealna – wtedy treść gości się w niej jak kitku w najbardziej ergonomicznym

Motylki i poszerzanie bańki – "Flight Behavior" Barbary Kingsolver

NG znowu będzie wyznawała grzechy, hurra!  Otóż podchodzę do książek (i do innych rzeczy) z góry wyrobioną opinią i bogatym zestawem uprzedzeń. Jeśli zdarzy mi się już przeczytać coś, co wychodzi poza moją czytelniczą strefę komfortu, to znaczy, że musiałam się przełamać – a to chyba nie powinno tak wyglądać, nie? Powinno się wychodzić z pozycji jakiejśtam otwartości umysłowej. Innymi słowy, jestem dość konserwatywna w swoich wyborach. I snobistyczna – najchętniej czytałabym samych klasyków i laureatów prestiżowych nagród literackich. Jednak na swojej wciąż edytowanej liście lektur do pracy magisterskiej mam kilka pozycji, które wymagają ode mnie w jakimś stopniu przełamania się z konieczności. Książki mają być anglojęzycznymi powieściami tematycznie skoncentrowanymi na środowisku i ekologii, a ponieważ nie ma ich wiele, to reszta kryteriów jest nieistotna – nie można stosować zbyt wielu filtrów w wyszukiwarce, jeśli nie ma za bardzo czego odfiltrowywać. Stąd np. wybór The Carbon Dia

Niewygodny privelege check – "The Ministry of Utmost Happiness" Arundhati Roy

Poluzowanie restrykcji sanitarnych i spowszednienie tematu koronawirusa doprowadziło do tego, że ludzie znowu zaczęli podróżować jak pojebani. Moim zdaniem podróżowanie jest nie tylko przereklamowane, ale też, co najważniejsze, szkodliwe dla środowiska, toteż wyrażam czasami publicznie swoją niechęć do takiego lajfstajlu. Z branżą turystyczną i jej propagandą nie wygram, ale narzucony przez nią dyskurs można by było nadszarpnąć poprzez kreowanie odwrotnych trendów – takich jak siedzenie na dupie albo chodzenie na spacery, afirmowanie lokalności. Wrzuciłam więc na Instagrama Kuli tego oto posta:  Wyświetl ten post na Instagramie. Czytane jest "Ministerstwo niezrównanego szczęścia" Arundhati Roy, a że akcja powieści toczy się w Nowym Delhi, to oglądane są również zdjęcia ze starego albumu o Indiach (zdobytego na pchlim targu kiedyśtam). Tego typu #podróż wystarcza mi w zupełności. Nie odczuwam najmniejszej potrzeby by tam jechać (czy lecieć) i zobaczyć wszyst

Cichy eko-terroryzm – recenzja "Prowadź swój pług przez kości umarłych" Olgi Tokarczuk

Pierwsza powieść Olgi Tokarczuk za mną. Przyznaję, że po przeczytaniu ostrego pojazdu po naszej Noblistce na łamach Praktyki Teoretycznej nie byłam nastawiona wobec niej zbyt przychylnie (najpierw czytam krytykę, a dopiero później zapoznaję się z twórczością krytykowanej – wiem, wiem… mea culpa). Ogólnie dostaje się jej od Pawła Kaczmarskiego i Łukasza Żurka za oderwanie od rzeczywistości, a szczególnie za przemilczanie politycznego wymiaru obecnego kryzysu epidemiologicznego. Tokarczuk zdejmuje z systemu, w którym żyjemy, niewygodną odpowiedzialność za eskalację światowego kryzysu i przerzuca ją na jakiś wydumany poziom metafizyczny, gdzie jesteśmy co najwyżej przez coś „testowani”. W Prowadź swój pług przez kości umarłych brzydkie słowo na „K” również nie pada ani razu, o ile dobrze pamiętam, jakby narratorka nie rozpoznawała lub nie chciała rozpoznać kapitalistycznych mechanizmów, stojących za wszystkimi problemami, które porusza. Uprzedmiotowienie zwierząt, instrumentalne tra