Był 18 lipca, poniedziałek. Trzeci dzień jego, jak się wkrótce okaże, ostatniego ciągu alkoholowego. Pił wtedy już tylko czystą wódkę, to nie była już Tatra . Większość dnia chodził ledwo przytomny. Nasze jasne, nowobogackie mieszkanie na Dworskiej znowu przeistaczało się w duszną melinę. Ktoś, kto nie żył pod jednym dachem z alkoholikiem chyba nie zrozumie do końca, jaka atmosfera panuje w takim domu. Trudno jest adekwatnie odwzorować to połączenie bezsilności, obrzydzenia i rozpaczy.  Nie było nic gorszego niż przebywanie z Filipem na 34m²,  kiedy był w ciągu. Ten jego bełkot i chwianie się na nogach.  Kiepy na narzucie z  Zara Home, kiedy był już tak pijany, że nie trafiał w popielniczkę. Rozlana wódka na podłodze,  kiedy nie trafiał już do szklanki. Ten przeszywający  dźwięk wódki lanej do szklanki, lepkiej, niezmienianej od kilku dni. Nie  bawił się już w kieliszki i mycie naczyń. Dźwięk lanej wódki  rano, wieczorem, w nocy. Budzenie się do tego dźwięku zza ściany, kiedy  Fili...
recenzje książek, prywatne przemyślenia