Przejdź do głównej zawartości

Dziki Wschód



Lublin to zamek, targ, autostrada, jebitny maszt z flagą Polski, centrum handlowe i ogródki działkowe tuż obok siebie. W Lublinie na najbardziej reprezentatywnej ulicy stoi szopka, a z jej głośników ryczy "Cicha noc" w wykonaniu Budki Suflera. Wyjeżdżając z Lublina, człowiek zastanawia się, czy Lublin jest prawdziwy i to jest w Lublinie najlepsze (ale tylko wtedy, gdy patrzysz z zewnątrz).




A Rejowiec Fabryczny to wcale nie miasto poety, to ta postapokaliptyczna przedwojenna cementownia i wagony węgla z Bogdanki widziane zza umorusanych szyb niezwykłego zjawiska, jakim jest szynobus. Żeby dojechać szynobusem z Krasnegostawu do Lublina trzeba najpierw przejechać 18 km w zupełnie przeciwnym kierunku, do Rejowca Fabrycznego. W Rejowcu Fabrycznym zazwyczaj stoi się dziesięć minut. Maszynista przesiada się z jednego końca szynobusa do drugiego i cofa się w kierunku Lublina. I jest zajebiście. Konduktor potrafi tak sprzedać newsa o podwyższce cen biletów, że nikt się na nikogo nie złości. Jedzie się dłużej niż prywatnymi busami, ale za to trasą krajobrazową. 
I w ogóle jedzie się jakoś tak godnie.

(20.12.2019.)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bycie w wódzie

Był 18 lipca, poniedziałek. Trzeci dzień jego, jak się wkrótce okaże, ostatniego ciągu alkoholowego. Pił wtedy już tylko czystą wódkę, to nie była już Tatra . Większość dnia chodził ledwo przytomny. Nasze jasne, nowobogackie mieszkanie na Dworskiej znowu przeistaczało się w duszną melinę. Ktoś, kto nie żył pod jednym dachem z alkoholikiem chyba nie zrozumie do końca, jaka atmosfera panuje w takim domu. Trudno jest adekwatnie odwzorować to połączenie bezsilności, obrzydzenia i rozpaczy.  Nie było nic gorszego niż przebywanie z Filipem na 34m², kiedy był w ciągu. Ten jego bełkot i chwianie się na nogach. Kiepy na narzucie z Zara Home, kiedy był już tak pijany, że nie trafiał w popielniczkę. Rozlana wódka na podłodze, kiedy nie trafiał już do szklanki. Ten przeszywający dźwięk wódki lanej do szklanki, lepkiej, niezmienianej od kilku dni. Nie bawił się już w kieliszki i mycie naczyń. Dźwięk lanej wódki rano, wieczorem, w nocy. Budzenie się do tego dźwięku zza ściany, kiedy Fili...

Zagłada Królestwa Blupów

Niedziela, 31 lipca 2022, Kraków. Kilka dni po śmierci Filipa, kilka dni przed jego pogrzebem. Nie miałam nic do zrobienia, a to mnie trzymało ostatnio w ryzach – załatwianie spraw. Zapierdol, nie było miejsca w grafiku na rozklejenie się. Było mieszkanie do opróżnienia, klepsydry do rozwieszenia, znajomi Filipa do powiadomienia, wieniec do zamówienia w kwiaciarni, rozwiązywanie umowy na internet, kupowanie ubrań na pogrzeb, zeznania na komendzie. Owszem, budziłam się rano z płaczem, ale potem brałam się w garść i leciałam ogarniać rzeczy. Dopóki nie przyszła niedziela i nie było niczego do załatwienia. Ryzykowna sytuacja. Co można robić w niedzielę w takich dość pojebanych okolicznościach? Można leżeć na kanapie i szlochać, dopóki zaufana przyjaciółka nie poratuje cię swoimi zapasami Xanaxu. Ja wolałam zapierdalać jak nieczłowiek , chodzić po mieście, ciągle być w ruchu, byle nie myśleć. Więc żeby mieć jakiś cel do odhaczenia tego dnia – jakieś miejsce, do którego muszę się ud...

Rozbroić polaczkowatość – "Ale z naszymi umarłymi" Jacka Dehnela

(Mnie też ta odklejona folijka u dołu triggeruje) W marcu byłam na spotkaniu z cyklu Teksty przed korektą w Księgarni Karakter, na którym Jacek Dehnel z dużą swadą i charyzmą odczytał przedpremierowe fragmenty Ale z naszymi umarłymi . Na początku większości z obecnych musiało się wydawać, że to tylko taki żart. Zaśmiewaliśmy się z ociekających absurdem opisów polskiego folkloru, z „rapczeru”, z ekspertyzy technicznej grobu w wykonaniu cikowickiego kamieniarza na antenie TVP Kraków i z sekciarskiej mszy w kościele św. Piotra i Pawła na Grodzkiej. No i nie dowierzaliśmy. Sympatycznie było bardzo, owszem, ale konsternacja wisiała w powietrzu. He he, Dehnel czyta Janion jak Faulkner czytał Szekspira ? Otóż tak. [1] Okazało się, że Dehnel naprawdę będzie wydawał książkę, w której zombie ciągną Plantami pod Wawel. No i fajnie. Po powrocie z dużą ekscytacją relacjonowałam przebieg spotkania swojej współlokatorce i prognozowałam, że jak to wyjdzie, to przecież petarda będzie...