Przejdź do głównej zawartości

Męskie Pisanie – Pilch i Houellebecq

W lipcu przeczytałam w końcu Serotoninę Michela Houellebecqa. Następnie przeczytałam Pod Mocnym Aniołem Jerzego Pilcha. Wnioski są takie, że wystarczy mi Męskiego Pisania na jakiś czas. Powinnam czytać więcej kobiecej prozy.



Po co ja sobie to robię w zasadzie? Dlaczego jako młoda kobieta poświęcam tyle uwagi stetryczałym facetom w kryzysie wieku średniego? Jak zauważyłam, produkty ich działalności są głównym przedmiotem rozważań na tym blogu. A może po co MY to sobie robimy? Scena z ekranizacji Pod Mocnym Aniołem w reżyserii Smarzowskiego, kiedy Juruś coś tam pieprzy w Jagiellonce o swojej nieuchwytności, budując tym samym imaż utrudzonego artysty: na widowni towarzystwo przytłaczająco damskie, zachwycone, grom oklasków.


Goście tacy jak Juruś ewidentnie wykorzystują fascynację młodych kobiet "dojrzałymi" facetami. Żadna ilość pogardliwych, nonszalanckich komentarzy ze strony Jurusiów tego świata nie jest w stanie żaru tej fascynacji zagasić. Być może powinnam być zachwycona błyskotliwością frazy Pilcha, zjadliwością jego obserwacji i jego stylistycznym kunsztem i powinnam być może milej się wyrażać o zmarłym. No ale jakoś mi się, kurwa, nie chce. Dość mam Jurusiów. Nie chce mi się już analizować ich cierpień, jakby były to cierpienia nadrzędne. W dupie mam historie o tym, jak spod kry, z morza wódczanego wydobyci zostali nasi rozbitkowie przez dwa razy od nich młodsze anielice-terapeucice o matczynych instynktach i potencjalnie jakiejś formie daddy issuess. Nie chodzi o to, że sposób, w jaki oni doświadczają życie jest nieistotny. Chodzi o to, że ich punkt widzenia jest w literaturze nadreprezentowany. Chętnie poczytałabym teraz książkę napisaną z perspektywy zbałamuconych przez Jurusiów anielic czy tam innych cipek (w jednym z blurbów Serotoniny stwierdzone zostaje, że Houellebecq nie jest wcale ale to wcale mizoginem, ale ja  blurbom nie ufam).

Żeby nie było: nie miałam żadnych feministycznych zrywów już od jakiegoś dobrego czasu, a tu przeczytanie dwóch tak menskich powieści jak Serotonina i Pod Mocnym Aniołem zrobiło swoją robotę. W najbliższym czasie będę aktywnie doceniać twórczość kobiet. Idealnie byłoby wprowadzić sobie parytet przy wyborze lektur, ale, niestety, nie byłabym w stanie go przestrzegać przy pisaniu pracy magisterskiej. W każdym razie nigdy nie powinno było dojść do sytuacji, w której mam na Kuli teksty o książkach napisanych tylko i wyłącznie przez facetów.



Co było fajnego w Serotoninie:
  • wątek o francuskim przemyśle mleczarskim; zachwyt na krowami normandzkimi
  • krytyka Unii Europejskiej
  • krytyka wolnego rynku i globalizacji
  • szczerość
  • uwypuklenie przestrzennego podziału na Paryż hipsterski i Paryż robotniczy
  • krytyka przemysłowego chowu kur
  • krytyka wielkomiejskich ekologów
  • zdolność do utrzymania higieny osobistej jako miernik zdrowia psychicznego narratora
Co było fajnego w Pod Mocnym Aniołem:
  • krytyka nadwartościowania języka (moim zdaniem); wygrana prostoty nad krasomówstwem i erudycją; spokój odnaleziony przy herbatce na werandzie
  • ukazanie jak wykształcenie może działać przeciwko wykształconemu, jeśli ten wykorzystuje nabytą wiedzę do racjonalizacji swojego uzależnienia
  • ukazanie jak alkoholizm potrafi anulować awans społeczny, kiedy na koniec stoisz na oddziale deliryków w tej samej kolejce do alkomatu co wszyscy
  • fragment o Starym Kubicy; zarysowany opis pokoleń alkoholików polskich
I to tyle.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bycie w wódzie

Był 18 lipca, poniedziałek. Trzeci dzień jego, jak się wkrótce okaże, ostatniego ciągu alkoholowego. Pił wtedy już tylko czystą wódkę, to nie była już Tatra . Większość dnia chodził ledwo przytomny. Nasze jasne, nowobogackie mieszkanie na Dworskiej znowu przeistaczało się w duszną melinę. Ktoś, kto nie żył pod jednym dachem z alkoholikiem chyba nie zrozumie do końca, jaka atmosfera panuje w takim domu. Trudno jest adekwatnie odwzorować to połączenie bezsilności, obrzydzenia i rozpaczy.  Nie było nic gorszego niż przebywanie z Filipem na 34m², kiedy był w ciągu. Ten jego bełkot i chwianie się na nogach. Kiepy na narzucie z Zara Home, kiedy był już tak pijany, że nie trafiał w popielniczkę. Rozlana wódka na podłodze, kiedy nie trafiał już do szklanki. Ten przeszywający dźwięk wódki lanej do szklanki, lepkiej, niezmienianej od kilku dni. Nie bawił się już w kieliszki i mycie naczyń. Dźwięk lanej wódki rano, wieczorem, w nocy. Budzenie się do tego dźwięku zza ściany, kiedy Fili...

Zagłada Królestwa Blupów

Niedziela, 31 lipca 2022, Kraków. Kilka dni po śmierci Filipa, kilka dni przed jego pogrzebem. Nie miałam nic do zrobienia, a to mnie trzymało ostatnio w ryzach – załatwianie spraw. Zapierdol, nie było miejsca w grafiku na rozklejenie się. Było mieszkanie do opróżnienia, klepsydry do rozwieszenia, znajomi Filipa do powiadomienia, wieniec do zamówienia w kwiaciarni, rozwiązywanie umowy na internet, kupowanie ubrań na pogrzeb, zeznania na komendzie. Owszem, budziłam się rano z płaczem, ale potem brałam się w garść i leciałam ogarniać rzeczy. Dopóki nie przyszła niedziela i nie było niczego do załatwienia. Ryzykowna sytuacja. Co można robić w niedzielę? Można leżeć na kanapie i łkać, dopóki zaufana przyjaciółka nie poratuje cię swoimi zapasami Xanaxu. Ja wolałam zapierdalać jak nieczłowiek , byle nie myśleć. Więc żeby mieć jakiś cel do odhaczenia tego dnia, wpadłam na pomysł, że zrobię sobie tatuaż. W tym samym studiu na Szewskiej, w oficynie na obskurnym podwórku, gdzie Filip zrobi...

Mobilność

Kolejny dzień pozwalam sobie na bycie maksymalnie zdekoncentrowaną, choć powinnam teraz zakuwać na egzamin z lektoratu. Sama już siebie nie rozumiem. Jest ze mną źle? Czy może to, co mnie dopadło – niemoc i rozkojarzenie – jest normalne i powszechne w tej dobie pandemicznej? Może za dużo rozmyślam, a powinnam po prostu zęby zacisnąć i przez to przebrnąć? Chociaż zęby mocno są już starte i zniszczone, niedługo nie będę miała czego zaciskać. Bruksizm jest chorobą-metaforą.  Co najmniej kilka opcji do rozważenia: a) Na wsi przestało mi zależeć na wykształceniu, przyszłości i mojej miejskiej, inteligenckiej tożsamości. Dlatego sobie odpuszczam tuż przed finałem studiów, dlatego nie potrafię się zmotywować.  b) Popadłam w apatię albo anhedonię; nie jest ze mną aż tak dobrze, jak mi się wydaje.  c) Nie wytrzymuję stresu i zamarzam jak jaszczurka, zamiast docisnąć gazu z tym wszystkim i mieć z głowy Uniwersytet Jagielloński. d) Nie stoję pod ścianą, nie ma naglącej zewnętrzne...